Chuck Palahniuk, autor książki Fight Club, na podstawie której David Fincher nakręcił kultowy już dzisiaj obraz, odniósł się za pośrednictwem Twittera do niedawnej afery o cenzurę filmu w Chinach.
Chińska platforma streamingowa Tencent Video ocenzurowała bowiem końcówkę filmu, wycinając z niej finałową scenę, w której wybuchają biurowce będące siedzibą największych amerykańskich banków. Z fabuły dowiadujemy się, że bohaterowie planują wysadzić całą finansową infrastrukturę, by w ten sposób dokonać wielkiego resetu i otworzyć ludziom oczy na prawdziwe życie, w jego prostszej formie — poza wyścigiem szczurów, ciężarem kredytów i piramidą finansowych spekulacji. I choć główny bohater w ostatniej chwili próbuje wycofać się z całego zamieszania i zatrzymać zaprojektowaną przez siebie i puszczoną w ruch anarchistyczną machinę, detonacja i tak dochodzi do skutku. Końcówka filmu uderza więc mimo wszystko w rewolucyjne tony, podkreślając jednoczesnie wagę wszystkich przedstawionych wcześniej wywrotowych, antyestablishmentowych akcji zorganizowanych przez bohaterów.
Jednakże na końcu chińskiej wersji Fight Clubu, zamiast wybuchów zobaczymy planszę z opisem rzekomych dalszych losów bohaterów. Z planszy dowiadujemy się, że „policja szybko rozgryzła cały plan i aresztowała wszystkich przestępców, z powodzeniem rozbrajając bomby, zanim zdążyły eksplodować”
I wszyscy żyli długo i szczęśliwie! Właśnie taki, sarkastyczny ton pobrzmiewa z twitterowego komentarza Chucka Palahniuka – autora książki, na podstawie której nakręcono film. „Widzieliście to g*wno? To SUPER wspaniałe! W Chinach wszyscy dostają szczęśliwe zakończenie!” — skomentował sprawę pisarz. Dodajmy tylko, że z końcowej planszy wynika również, iż główny bohater spędza wiele lat w ośrodku dla chorych psychicznie. Gdyby ktoś jeszcze miał wątpliwości co do tego, czy w porządnym społeczeństwie każdy dostaje to, na co zasłużył.
Źródło: opracowanie własne