Brytyjska marka bieliźniarka nosząca wdzięczną nazwę Neon Moon wprowadziła właśnie zupełnie nowe oznaczenia rozmiarów dla swoich produktów. Firma od zawsze hoduje zasadzie „body positive”: zasadzie akceptacji kobiecego ciała takim, jakie ono jest, a nie jakim chce je widzieć przemysł modowy. Marka nie godzi się na uprzedmiotowienie i utowarowienie kobiecego ciała, na seksizm i wyzysk, nie używa photoshopa, nie upiększa tego, co i tak z natury piękne. Słowem: krytyce poddane są tu wszystkie chwyty przemysłu modowego, w zczególności zaś segmentu bieliźniarskiego.
„Każde ciało to dobre ciało. Nie retuszujemy cellulitu, wałeczków ani owłosienia, bo nie akceptujemy pojęcia <<wada>>” – podkreślają rzecznicy marki – „Kobieta jest seksowna, jeśli zdecyduje, że taka chce być. Ale nie musi robić nic, by to udowadniać”.
Tego typu deklaracje nie są jednak w dzisiejszych czasach niczym dziwnym – ba!, bardzo często zakrawają o chwyt marketingowy. Neon Moon idzie jednak nieco dalej i proponuje nową „rozmiarówkę”. Firma zrezygnowała bowiem z tradycyjnych rozmiarów, które zmuszają kobiety do ciągłego porównywania się i postrzegania siebie przez pryzmat określeń takich, jak „za małe”, „za duże”, „zbyt płaskie”, ‚zbyt krągłe”, i ewentualnie „w sam raz”. Nowe rozmiary w Neon Moon to: „śliczny” odpowiadający standardowemu 34-36, 38-40 – „wspaniały”, 42-44 – „piękny”, 46-48 – „fantastyczny”, i „oszałamiający” odpowiadający 50-52. W ten sposób kobiety mogą przyzwyczajać się do nowych życzliwszych względem siebie standardów; podziwiać się niezależnie od rozmiaru, czy typu sylwetki. Neon Moon zachęca również swoje klientki do tego, by przysłały swoje selfie w bieliźnie, następnie chętnie publikują je na swoim instagramowym koncie, aby docenić, ośmielić i przede wszystkim, pokazać, że każda jest wystarczająco piekna, by zostać modelką bieliźniarskiej marki.
Źródło: wysokieobcasy.pl