Strajki i protesty w całej Francji w czwartek wypełniły ulice zakłócając komunikację, gdy obywatele demonstrowali przeciwko zmianom w systemie emerytalnym.
Prezydent Emmanuel Macron w środę przemawiał do narodu w telewizyjnym wywiadzie, w którym utrzymywał, że plany rządu są niezbędne do zachowania systemu w przyszłości, ponieważ ludzie żyją dłużej, a liczba emerytów rośnie.

Zgodnie z jego projektem wiek emerytalny dla większości pracowników zostanie podniesiony z 62 do 64 lat, a liczba lat, które pracownik musi przepracować wpłacając pieniądze do systemu, aby otrzymać pełną emeryturę, wzrośnie z 42 do 43 lat w 2027 roku.
Reformom sprzeciwiają się jednak posłowie opozycji i, według sondaży, większość społeczeństwa.
Związki twierdzą, że mają największy wpływ na pracowników fizycznych i gorzej opłacanych, a także na kobiety. Gwałtowny gniew budzi również stosowanie przez rząd art. 49 ust. 3, szczególnego środka konstytucyjnego, który pozwala mu na uchwalenie ustawy przez izbę niższą parlamentu bez większości głosów.

W czwartek związki oskarżyły Macrona o wygłaszanie „prowokacyjnych” komentarzy po tym, jak powiedział, że nie zaangażowały się one w negocjacje w sprawie zmian w systemie emerytalnym i porównał protesty do nalotu na Kapitol USA w 2021 r. Macron przyznał też, że ludzie mają prawo do wyrażania sprzeciwu, że panuje wściekłość i oburzenie, gdyż firmy osiągają rekordowe zyski, a pracowników zmusza się do dłuższej pracy.

Związki wezwały do narodowego zrywu w całym kraju. W niektórych miejscach policja użyła gazu łzawiącego i armatek wodnych, podał Reuters. W pobliżu Tuluzy płonące stosy gruzu zablokowały ruch uliczny, a protestujący zablokowali część lotniska Charlesa De Gaulle’a. Policja od tygodnia ściera się z demonstrantami w nocy w Paryżu.
W międzyczasie produkcja energii elektrycznej została zmniejszona, blokady rafinerii były kontynuowane, a władze lotnictwa cywilnego poinformowały, że usługi lotnicze zostaną ograniczone do weekendu.
