W ostatnich latach w sieci pojawia się ogromna ilość materiałów związanych z samorozwojem i doskonaleniem. Szczęśliwie wielu z ich autorów, których określić można wspólnym mianem mówców motywacyjnych, opiera się nie na domysłach i oklepanych frazesach, ale na rzetelnych badaniach. Jednym z nich jest Andrew Huberman, który podkreśla fundamentalną dla ludzi naszych czasów kwestię zrozumienia różnicy pomiędzy doświadczaniem przyjemności jako nagrody, a doświadczaniem przyjemności bez wymogu osiągnięcia wyznaczonego sobie wcześniej celu – nie ignorując oczywistego związku, jaki zachodzi pomiędzy nieumiejętnością skupienia, brakiem wygórowanych ambicji i motywacji czy prokrastynacją, a nadmiernym spożyciem wszelkiego rodzaju dopalaczy i używek. Huberman skupia się jednak na „używkach” XXI wieku – zwłaszcza na współczesnym „najlepszym przyjacielu człowieka”, smartfonie.
Jednym z wciąż powracających jak bumerang tematów w mowach motywacyjnych pozostaje lista „tego, czego nie robić” – w odróżnieniu od klasycznej listy „rzeczy do zrobienia”. Huberman, i wielu innych motywatorów, zastrzega, iż kluczowa pozostaje dla nas pierwsze godzina dnia: „Jeśli chcesz wygrać dzień – podkreśla również Jim Kwik – musisz wygrać pierwszą godzinę dnia”. Niestety, przeważająca większość z nas pierwszą godzinę dnia spędza właśnie ze smartfonem.
Problem numer jeden: na skrajnie małej „przestrzeni”, jaką stanowi ekran naszego smartfona, w niewielkim przedziale czasowym może dziać się tak wiele różnych rzeczy, iż jesteśmy najzwyczajniej w świecie cyfrowo przebodźcowani: na instagramie czy tik-toku jedne obrazy zastępują inne z przysłowiową prędkością światła, nieustannie zmienia się kontekst, co w konsekwencji powoduje występowanie zjawiska zwanego „cyfrową demencją”, polegającego na stopniowym załamywaniu się naszych zdolności poznawczych. Smartfony dosłownie sprawiają, że stajemy się głupsi.
Kwik wspomina przy tym również o zagrożeniu re-aktywością: chwytając do ręki z samego rana telefon – ale również sprawdzając e-maile itp. – zamiast nastawić się na działanie, aktywność, której źródłem powinny być nasze pomysły, nasza inicjatywa, przyjmujemy pozycję odbiorcy, nasiąkamy tym, co przychodzi do nas z zewnątrz i dosłownie karmi (feed) nasz umysł; najczęściej jednak śmieciowym jedzeniem, które szybko pozostawia w nas uczucie nieprzyjemnej pustki. Połączenie re-aktywności i niesamowitej zmienności kontekstów w scrollowanym na ekranie smartfona feedzie, powoduje rozproszenie naszej uwagi na resztę dnia.
Huberman idzie o krok dalej, przypominając, iż najnowsze badania podkreślają niebagatelną wagę ostatniej fazy snu – nie śnienie głębokie, a faza REM odpowiadać ma za rozładowanie logicznego i emocjonalnego napięcia dnia poprzedniego: rozwiązuje wewnętrzne konflikty, porządkuje, odnawia połączenia nerwowe, naprawia, reorganizuje itd. Kiedy rano chwytamy za telefon i wystawiamy się na bogate doznania sensoryczne – zwłaszcza podczas scrollowania szybko zmieniających się treści, burzymy cały ten porządek, tracimy cały zasób informacji przetworzonych w czasie ostatniej fazy snu. Innymi słowy: kiedy zapchamy nasz mózg różnymi informacjami pochodzącymi z zewnątrz, gubimy informację otrzymaną podczas porządkującej pracy snu w fazie REM.
Podczas długotrwałej ekspozycji na niszczące efekty takich nawyków dochodzi do przesycenia obwodów dopaminowych i zaczyna się bolesny etap kompulsywnego doznawania przyjemności: depresja, zmęczenie, brak motywacji, problemy ze snem itp. Zbyt intensywne doznawanie przyjemności powoduje więc obniżenie jej jakości i intensywności, i podobnie jak w uzależnieniu, dawki muszą być ustawicznie zwiększane, co powoduje jeszcze większy dopaminowy „kac”.
Aby wrócić do normy należy zrewidować nasz nawyk, uregulować zachowanie, dzięki czemu uzupełnimy dopaminę i wszystko z pewnością powróci do normy. Jednym z rozwiązań, mówi Huberman, jest „aktywna odmowa oparta na działaniu”: zahamowanie nawyku za pomocą celowego przekierowania uwagi na coś innego: zamiast chwytać w dłoń Smartfona, idę wykonać jakąś trywialną czynność, jak np. wypicie szklanki wody; aktywnie hamuje się przed czymś, co chcę impulsywnie zrobić.
Odstawienie smartfona na godzinę po przebudzeniu zdaje się jednym z najistotniejszych, a zarazem bardzo prostym etapem na drodze do kontrolowania własnego stosunku do przyjemności, w świecie, w którym ustawicznie wzrasta dostępność niezdrowego – często podkręconego chemicznie – jedzenia, opioidowych i dopaminergicznych leków, ale również narkotyków.
„Dobre życie – mówi Huberman – to stopniowe poszerzanie zakresu rzeczy, które sprawiają nam przyjemność […] włączywszy w to przyjemność płynącą z automotywacja i ciężkiej pracy” – przypadku smartfona i szybko scrollowanego feedu, zastraszającej ilości informacji, wszystko skupia się na tej mikroskopijnie małej przestrzeni czarnego prostokątnego ekranu. Wpływ tak zawężonego zakresu tego, co sprawić ma nam przyjemność – w rzeczywistości będąc złudzeniem, surogatem prawdziwej przyjemności płynącej z życia – aż do złudzenia przypomina sposób działania narkotyku. Stąd: zarówno Huberman, jak i Kwik przestrzegają: Pod żadnym pozorem NIE DOTYKAJ swojego smartfona godzinę po przebudzeniu!
Źródło: YouTube/ be inspired