Powszechnie znanym tematem pozostaje wpływ przemysłu mięsnego na zmiany klimatyczne. Wiąże się to z wyjątkowo wysoką emisją metanu przez zwierzęta, zwłaszcza zaś bydło, oraz wylesianie terenów potrzebach do uprawy roślin na paszę.
I jak tu zaprzeczać różnicy płci, kiedy według badania opublikowanego w naukowym czasopiśmie Plos One, męskie nawyki żywieniowe przekładają się na 40-procentową męską przewagę nad kobietami, jeśli chodzi o wpływ na środowisko. Jak można się domyślić, rozchodzi się tutaj przede wszystkim o kwestię konsumpcji mięsa.
Wprawdzie nie tylko mięso, ale również nabiał – z oczywistych względów – znacznie przyczynia się do zmian klimatycznych; poza tym kawa, alkohol czy słodycze (nabiał: 15% tak zwanych emisji „dietetycznych”, zaś reszta wymienionych produktów – 25% emisji). Wprawdzie temat wpływu przemysłu mięsnego na środowisko nie jest żądną zaskakującą nowiną – starczy przywołać znane przemówienie Philipa Wollena, dzięki któremu wielu ludzi z pewnością „nawróciło się” na wegetarianizm – jednak samo zagadnienie dotyczące niechlubnej przewagi jednej z płci w tym procesie, choć anegdotyczne, wydaje się dosyć interesujące.
Wyniki badań opublikowanych w Plos One nie są jednak jednoznaczne, badania te poruszają bowiem również kwestię wpływy mięsożerności na ewolucję naszego gatunku. Według badań, dzięki mięsożernej diecie kobiety mogły wcześniej odstawiać swoje dzieci od piersi, co z kolei doprowadziło do szybszego zaludnienia planety; mózg odżywiany mięsem rozwijał się odpowiednio szybciej, a konieczność polowania na zwierzynę rozwijało nasze zdolności w zakresie komunikacji społecznej. A więc: panowie, nie taki diabeł straszny…, choć najlepiej w odpowiednim miejscu i czasie, a zwłaszcza częstotliwości!
Źródło: Plos One/ the Guardian