Jeśli Chiny mogą sobie dzisiaj jeszcze czegoś życzyć, to z pewnością rozwiązania problemów z transportem i… Tajwanu. Nie od dziś wiadomo, że Chiny uważają Tajwan za swoją zbuntowaną prowincję. W ostatnich miesiącach definitywnie nasilają się naciski ze strony Pekinu, Chiny nie przestają demonstrować swojej siły – zarówno w pobliżu granic Tajwanu, jak i w tajwańskiej strefie identyfikacji obrony powietrznej.
Były premier Japonii Shinzo Abe, przemawiający w ramach wideokonferencji zorganizowanej przez tajwański think-tank (Institute for National Policy Reasearch), zaznaczył że „Zagrożenie dla Tajwanu, jest zagrożeniem dla Japonii, a więc zagrożeniem dla sojuszu Japonii z USA. Ludzie w Pekinie, w szczególności prezydent Xi Jinping, nigdy nie powinni popełnić błędu w ocenie tej sytuacji”.
Na terytorium Japonii znajdują się wszak amerykańskie bazy wojskowe – w tym zlokalizowana najbliżej Tajwanu, baza na Okinawie. Ponadto, będące przedmiotem terytorialnych sporów pomiędzy Chinami i Japonią, wyspy Diaoyu/Senkaku znajdują się w odległości zaledwie 100 kilometrów od wybrzeży Tajwanu. Sprzeciw wobec Chin leży więc tak w interesie Tajwanu, jak i w interesie Japonii – a także całego demokratycznego świata.
– Japonia, Tajwan i wszyscy ludzie wierzący w demokrację, powinni wzywać prezydenta Xi Jinpinga i przywódców Komunistycznej Partii Chin, by ci nie wkraczali na niewłaściwą ścieżkę – przemawiał Abe – Silny Tajwan, rozwijający się Tajwan i Tajwan gwarantujący wolność i prawa człowieka, jest w interesie Japonii. Jest też, oczywiście, w interesie całego świata.
Stany Zjednoczone zobowiązane są własnymi umowami i regulacjami prawnymi względem Tajwanu i gdyby przyszło im udzielać wsparcia w obliczu chińskiej inwazji, kluczową rolę odegra wspomniana już amerykańska baza na Okinawie. Scenariusz ów nie wydaje się aż tak nierzeczywisty w świetle nasilenia patroli chińskiego lotnictwa w pobliżu Tajwanu i zaostrzenia tonu propagandy Państwa Środka, które stanowczo ostrzega przed konsekwencjami wspierania niezależności wyspy, którą Pekin uznaje za swoje terytorium i między słowami zdaje się zapewniać, że jeśli zechce, ową przynależność wyegzekwuje.
Źródło: Reuters